16 lip 2012

005.



Ten tydzień był chyba najgorszym tygodniem jaki dotychczas miałam. Już nawet nie pamiętam ile wylałam łez w poduszkę, ile paczek chusteczek higienicznych zużyłam. Ból w sercu był mnie do zniesienia. Mama i Amanda starały mi się jakoś pomóc, ale ja nie chciałam niczyjej pomocy, nawet Richie był u mnie co bardzo mnie zdziwiło, ale niestety byłam w takich kiepskim stanie psychicznym, że po prostu olałam go. Ciągle do mnie pisał i dzwonił.
 Nie wpuszczałam praktycznie nikogo do swojego pokoju, mama obiady stawiała mi na podłodze przed drzwiami dosłownie jak w więzieniu…
Egzaminy zaliczone, a o pracy nie jestem teraz wstanie myśleć, wiem że Anne się zawiedzie na mnie, ale postaram się jej jakoś to wszystko wynagrodzić.
Po całym tygodniu leżenia w domu, użalania się nad sobą stwierdziłam, że to nie ma najmniejszego sensu. Umówiłam się z Amanda na lody, a później że przejdziemy się do jakiegoś klubu. Najpierw jednak zanim spotkam się z rudą musze iść przeprosić pewnego chłopaka, mam nadzieję że nie gniewa się na mnie zbyt mocno za moje zachowanie wobec niego w tym tygodniu.
Umyta i ubrana wyszłam z pokoju. Mama jak zawsze o tej porze była w pracy, miałam tylko nadzieje, że jest coś dobrego do jedzenia  w lodówce. Wchodząc do kuchni przeżyłam szok
-Ładnie się bawisz mamo- tylko tyle mogłam powiedzieć. Wszystko było brudne, naczynia, kuchnia i blaty. Zrobiło mi się smutno bo to chyba trochę z mojej winy, zawsze tak było, ze gdy ja byłam czymś załamana to mama tez. Musiała bardzo mocno się przejmować skoro nawet nie sprzątała po gotowanych dla mnie posiłkach, starała się mnie wszystkim przekupić bym tylko wyszła z pokoju, ugotowała nawet moją ulubiona pieczeń w sosie słodko-kwaśnym ehh… ,aż mi głupio teraz. Nie mogę zrobić nic innego jak posprzątać to wszystko, wróciłam do pokoju i przebrałam się w domowe ciuchy i zaczęłam sprzątać.  Gdy skończyłam było już po 14, miałam 3 godziny do spotkania z Amanda i ten czas postanowiłam wykorzystać na spotkanie z blondynem. Szybko się ubrałam, schowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i napisałam liścik do mamy by nie martwiła się o mnie. Miałam mały problem z znalezieniem kluczyków od samochodu, ale jakoś sobie poradziłam. Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu, nawet nie wiecie jaka radość mnie ogarnęła gdy wyszłam na świeże powietrze. Otworzyłam wszystkie okna w samochodzie by poczuć się jeszcze lepiej. Jadąc do niego rozmyślałam co mu powiedzieć, nic szczególnego nie przychodziło mi do głowy postanowiłam iść na spontana, co  będzie to będzie.
Zaparkowałam przed domem blondyna i nagle poczułam jak bardzo boje się tej rozmowy, co będzie jeśli zamknie mi drzwi przed nosem?. Albo najpierw nawyzywa, a potem zamknie drzwi? Po części będę się wtedy czuła tak samo jak on gdy ja go olewałam, wzięłam kilka głębokich oddechów i przygładziłam włosy. Pozamykałam okna w samochodzie i wysiadłam. Stawiając nogi na chodniku poczułam, jak bardzo się trzęsą , aby się nie przewrócić przytrzymałam się samochodu, jeżeli ktoś teraz na mnie patrzy to myśli sobie pewnie, że jestem pijana, ale ma w sumie racje bo tak się czuje.
 W głowie mi się kręci, a w brzuchu coś mi się niebezpiecznie bulgocze i skręca i dopiero teraz się zorientowałam, że nic nie zjadłam przed wyjściem-super teraz musze głodować- nigdy nie lubiłam być głodna, byłam wtedy taka drażliwa, ruda coś już o tym wie
- Dobra Dorcas wejdź tam i porozmawiaj z nim- słowa wypowiedziane przeze mnie na głos dodały mi trochę otuchy i nadziei, że może jednak mi się uda.
Zrobiłam pierwsze kilka kroków i nagle drzwi frontowe się otworzyły i usłyszałam panią Katy
-Złotko a ty co tu robisz?- uśmiechnęłam się do niej ciepło
-Przyszłam do Richie’go, jest w domu?
-Nie ma go- w jednej sekundzie uśmiech zeszedł mi z twarzy  –ale zaraz wróci, więc możesz na niego poczekać w domu- może jednak jest nadzieja?
-Nie chce robić pani kłopotu
-Kochanie co ty wygadujesz, zapraszam
Nie ma go w domu, wiec albo pojadę coś zjeść i przyjadę później, albo posiedzę u niego w domu w towarzystwie Katy. (…)

-Bardzo smaczny obiad proszę pani
-Ile razy kochana mam ci mówić byś mówiła na mnie Katy
-Przepraszam… Katy
-To jak ci się układa z moim synem- dosłownie zakrztusiłam się jedzeniem słysząc te słowa
-Układa?- spytałam się głupio
-Tak, wiem ze się spotkaliście
-Powiedział pani?
-Oczywiście, że tak to jest przecież mój syn
-Mogę o coś panią spytać?- nie wiem czemu teraz pojawiła się ta ciekawość u mnie, ale zapragnęłam się dowiedzieć czegoś więcej o adopcji blondyna- kim byli biologiczni rodzice Richie’go?- obserwowałam ja dokładnie, widać było że trochę się zmieszała tym pytaniem
-Wiem tylko tyle, że jego matka zostawiła go w domu dziecka zaraz po urodzeniu
-Wie pani z jakiego powodu?
-Wiem tylko tyle, że pochodziła z polski, była mężatką. To musiała być wpadka
-Co ma przez to pani na myśli?
-On był bogaty i nie chciał mieć dzieci, a ona zaszła w ciąże
-Nie chciała usuwać ciąży
-Na miejscu tej kobiety postąpiłabym tak samo
- Zostawiła dla niego jakiś list, czy cos?
-Tak
-Przeczytał go?
-Tak
-Przepraszam nie powinnam tak się o to pytać
-Nie przepraszaj kochanie. Richie jest z nami szczęśliwy i nie chce wiedzieć nic więcej o swoich rodzicach
-Tyle wiedzy mu wystarczy?
-Tak i jest mu z tym dobrze
-Najważniejsze, że jest szczęśliwy
-Tak- uśmiechnęła się do mnie tak szczerze a ja nie wiedziałam co mam zrobić było mi trochę głupio, ze tak wyciągałam od niej te wiadomości-przyjechał.
Poderwałam się z krzesła i szybko poprawiłam ubranie, po kilku sekundach usłyszałam trzaskanie frontowych drzwi i jego głos
-Jestem i idę do swojego pokoju
-Przyjdź tu na chwile masz gościa
Richie wszedł do kuchni a mi serce waliło jak szalone, zastanawiałam się jak zareaguje. Spojrzał na mnie. Był w szoku ja też bym była gdyby nagle przyszła do mnie osoba, która miała cie gdzieś przez ostatni tydzień.
-Cześć- odezwałam się jako pierwsza
-Cześć- odpowiedział cicho i spuścił głowę. Spojrzałam na Katy z nadzieją, że może zrozumie aluzje i zostawi nas samych
-Richie zaprowadź Dorcas do swojego pokoju i tam porozmawiajcie
-Chodź- kiwną na mnie głową a ja szybko złapałam za moja torebkę i poszłam za nim na piętro. Jego pokój był mały, ale za to bardzo przytulny. Usiadłam na łóżku i przyjrzałam się z bliska zdjęciom postawionym na szafce nocnej. Było ich kilka. Na jednym zdjęciu był on z rodziną, na drugim pewnie z przyjaciółmi, a na trzecim z czterema chłopakami
-To oni?- spojrzałam w jego stronę, blondyn stał przy drzwiach i przyglądał mi sie
-Kto?
-Twój zespół
-Już nie jest mój, ale tak to oni-zamknął drzwi i usiadł obok mnie i spojrzał na mnie. Po naszej rozmowie w kawiarni nie boje się już patrzeć mu w oczy
-W jakim celu przyszłaś?
-Bałam się, że o to zapytasz- odłożyłam ramkę ze zdjęciem na szafkę, chciałam znów coś powiedzieć kiedy on się odezwał
-Martwiłem się o ciebie- spojrzałam na niego zdziwiona
-Czemu?
-Czemu? Wybiegłaś z kawiarni…
-Przepraszam- przerwałam mu, było mi strasznie głupio, że tak go potraktowałam
-nie musisz mnie przepraszać chcę tylko wiedzieć dlaczego tak zrobiłaś i kim był ten chłopak w kawiarni. Opowiesz mi o tym?- złapał mnie rękę dodając mi tym otuchy, kiwnęłam głową na znak zgody. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zaczęłam mówić
-na samym początku bardzo chcę cie przeprosić za moje zachowanie w tym tygodniu, ale musisz to zrozumieć, że musiałam być wtedy sama- spojrzałam na niego a on tylko pokiwał głową a ja mówiłam dalej- To był Nick moja dawna miłość, był moim pierwszym takim poważnym chłopakiem. Poznałam go na przystanku i tak to się zaczęło, dużo pisaliśmy ze sobą przez smsy i spotkaliśmy się kilka razy. Zauroczył mnie i rozkochał w sobie, bardzo go kochałam i wydawało mi się, że on mnie tez kocha, ale pomyliłam się. Byliśmy razem rok a on przez ten cały czas mnie zdradzał a ja o niczym nie wiedziałam-z moich oczu zaczęły lecieć łzy-Amanda i moja mama wiedziały jaka jest prawda, lecz ja jej nie chciałam znać uważałam, że one po prostu go nie lubią i tyle. Kilka dni przed studniówką mama go przyłapała na zdradzie powiedziała mi o tym i wtedy jej uwierzyłam- przerwałam na moment by się uspokoić, Richie podał mi chusteczkę i wytarłam nią oczy, po 5 minutach postanowiłam dokończyć- Kochałam go tak mocno, że wybaczyłam mu i poszliśmy razem na studniówkę. Pamiętasz te dziewczynę, która z nim była wtedy w kawiarni?
-pamiętam
-Chodziła ze mną do szkoły, nigdy się nie lubiłyśmy i na studniówce przeszła samą siebie.
-Zdradził cie z nią?- nie mogłam nawet spojrzeć na niego, coraz więcej łez pojawiało się na moich policzkach kiwnęłam tylko głową i rozpłakałam się jeszcze bardziej- Proszę cie nie płacz- poczułam jego ramiona na moich a swoja głowę oparł o moją, po kilku sekundach poczułam na całuje mnie we włosy. Siedzieliśmy tak dopóki się nie uspokoiłam, ani przez chwile Richie nie zmienił pozycji. Po nie określonym dla nas czasie wyprostowałam się i spojrzałam na blondyna. Był smutny, nie chciałam wywołać u niego smutku tylko chciałam mu wyjaśnić moje zachowanie, już nie po raz pierwszy tego dnia zrobiło mi się głupio ba nawet teraz zrobiło mi się wstyd.
-Nie musisz się wstydzić
-Skąd wiesz, że się wstydzę?
-Ja to po prostu widzę
-Jesteś za bardzo spostrzegawczy
-To w sobie lubię
-Coś jeszcze?- przybrał minę myślącego i trwał tak jakiś czas
-Wolno ci coś idzie to myślenie- zaśmiałam się
- Jestem tak wartościowym człowiekiem, że na takie sprawy potrzeba trochę czasu-wybuchłam śmiechem a on razem ze mną- obiecasz mi coś?
-Co dokładnie?
-Nie przejmuj się już tym chłopakiem, ok?- spojrzałam  na niego i zastanawiam się co mu odpowiedzieć, łatwo jest powiedzieć „obiecuje ci”, ale to by oznaczało kłamstwo a ja kłamstwa nie toleruję, wiec postanowiłam być szczera
-Nie mogę ci tego obiecać, bo wtedy bym cie okłamała a ja tego nie chce, mogę ci obiecać, że postaram się jak tylko będę mogła dobrze?
Czekałam co mi odpowie, ale on tylko na mnie patrzył. Z jego oczu nie mogłam niczego odczytać, uroczo błyszczały, ale nie wyrażały żadnych emocji. Po Kilku minutach odezwał się
-Zrobię dla Ciebie wszystko byś tylko zapomniała o nim, obiecuje.
(…)

Byłam już 5 minuta spóźniona na spotkanie z Amandą. Dosłownie wbiegłam do kawiarni, ruda siedziała przy stoliku, który zawsze zajmujemy
-Tak bardzo, bardzo cie przepraszam
-Cieszę się, że cie widzę
-Ja też się cieszę na Twój widok, przepraszam ale zasiedziałam się u Richie’go, co zamawiamy? Mam ochotę na lody truskawkowe, a ty?- patrzyła się na mnie z otwarta buzią i nic nie mówiła- Coś się stało?
-U kogo się zasiedziałaś?
-U Richie’go a co w tym złego?
-Trochę to dziwne bo przez ostatni tydzień go olewałaś a tu nagle takie coś!
-To nie jest dziwne ani trochę Amando
-Jest, a wiec co robiliście?
-Pojechałam do niego by przeprosić go za moje zachowanie
-Opowiedziałaś mu o Nicku?
-Tak
-I co on na to?- na to pytanie zarumieniłam się czego nie mogła nie zauważyć  ruda- uuu widzę, że coś się stało. Opowiadaj!
- Jak zwykle musisz wszystko wiedzieć- przerwałam na moment, gdyż podszedł do nas kelner
-Co paniom podać?
-Ja poproszę sok pomarańczowy i lody truskawkowe
-A pani?- spojrzał na Amandę, która na szybko przeglądała menu
-Poproszę sok jabłkowy i lody czekoladowe
-Dobrze, dziękuje
-No opowiadaj!- jeszcze nigdy jej nie widziałam w takim stanie
-Czy możesz trochę wyluzować? Ludzie na nas patrzą- ruda machnęła tylko na to ręką, zaśmiałam się cicho i zaczęłam opowiadać dla świętego spokoju- Obiecał mi, że zrobi wszystko bym zapomniała o Nicku- kelner przyniósł nasze zamówienia i zaczęłyśmy jeść nasze puchary lodowe
-Podobasz mu się- kolejny raz tego dnia zakrztusiłam się jedzeniem
-Co ty wygadujesz w ogóle?
- Słuchaj- pochyliła się w moją stronę- Gdybyś mu się nie podobała to jak myślisz robiłby to wszystko dla ciebie?- dała mi trochę do myślenia, ale jego zachowanie może tez wynikać z czystej chęci pomocy innym bo z tego co wiem jest bardzo religijny lub może robi to jako przyjaciel?
-Nie wierze w to co mówisz
-Czemu?
-Bo to raczej nie ma sensu
-Czemu?
-Powtarzasz się. Czemu? Bo on jest sławny może mieć każda dziewczynę z uczelni, z miasta a może podczas jego kariery poznał kilka ładniejszych dziewczyn i to one są w jego typie? Na mnie by nawet nie spojrzał…
-A chciałabyś by na ciebie spojrzał?
-Co… nie!
-Kłamiesz- kiedyś ja zabije gołymi rękami, fakt Richie mi się podoba i to nawet bardzo, ale to nie musi oznaczać od razu, że chcę z nim być.
-Podoba mi się, ale nie chce z nim być
-Pogadamy jak już się w nim zakochasz- już jej nic nie odpowiedziałam tylko jadałam lody. Po jakiś 10 minutach milczenia postanowiłam spytać się rudej do jakiego klubu dziś idziemy
-Zastanawiałaś się już gdzie dziś pójdziemy?- Amanda zrobiła skwaszona minę, już wiedziałam co ona oznacza- nie idziemy tak?
-Nie mogę- smutna spuściła głowę
-Czemu?
-John nie chce mnie puścić
-Przecież zawsze cie puszczał
-Tak wiem, ale coś ostatnio się zrobił zazdrosny po naszym ostatnim wypadzie
- Szkoda, może innym razem
-Obiecuje ci, że gdzieś jeszcze razem pójdziemy- nagle zadzwonił jej telefon, przeczytała sms’a i spojrzała na mnie- przepraszam…
-Idź- wiedziałam o co chodzi. John. Wstała ucałowała mnie w policzek i położyła na stoliku pieniądze za lody i napój, nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu.
Zapłaciłam za nasze zamówienia i wyszłam z kawiarni. Wsiadając do samochodu moja komórka zawibrowała. Dostałam wiadomość od Richiego, uśmiechnęłam się do telefonu a moje serce przyspieszyło
„Co robisz? R”
Szybko odpisałam mu, że wracam do domu. Gdy odpaliłam samochód moja komórka znów zawibrowała, tym razem dzwonił
-Gdzie jesteś?- zapytał
-Siedzę w samochodzie przed kawiarnią Egg Harbor Cafe
-Bądź w Manville Oaks Park za 15 minut
-Postaram się. Richie co ty kombinujesz?
-Nic.
I się rozłączył, nie pozostało mi nic innego jak pojechać tam i się dowiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz