16 lip 2012

006.



Jeszcze nikt w życiu tak mnie nie rozśmieszał jak Richie. Jeszcze nigdy nie poznałam kogoś takiego jak on, zastanawiam się od kogo on się uczy tych wszystkich żartów. Po 15 minutach brzuch już tak mocno mnie bolał, że nie byłam wstanie zjeść bądź sie napić. Jest świetnym chłopakiem i nie dziwie się, że dziewczyny tak zanim szaleją. 
Na samym początku wymyślił spacer po paru co bardzo mi odpowiadało bo lubiłam spacerować. Przeżyłam szok gdy zobaczyłam wesołe miasteczko, nawet nie wiedziałam, że przyjeżdżają do naszego miasta.
Na początku nie chciałam tam iść, ale gdy tylko spojrzałam na blondyna coś we mnie pękło. Zauważyłam, że ma on na mnie bardzo duży wpływ. Najpierw poszliśmy na karuzele, później na samochody-tak dla ciekawości wygrałam co skończyło się wielkim fochem u Richie’go, ale zaraz się rozchmurzył jak tylko kazałam spojrzeć mu w lewą stronę, gdy tylko zobaczył co tam się znajduje złapał mnie za rękę i biegiem pobiegliśmy w tamtym kierunku. Myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi a on się ciągle śmiał. Byliśmy właśnie w domu strachów i co kilka sekund coś na mnie spadało, krzyczało i wyskakiwało w nie odpowiednim momencie. Nie chciałam pokazać blondynowi, że jestem słaba i przytulać się do niego w tych „strasznych momentach” jak to robi większość dziewczyn na randkach by tylko przypodobać się swojemu partnerowi. Właśnie czy moje spotkanie z Richie’m można nazwać randka? Ja to traktuje jako takie przyjacielskie spotkanie chociaż gdyby zaproponowałby mi  randkę nie odmówiłabym. Zastanawiam się tylko co on o tym wszystkim myśli a szczególnie co on o mnie myśli. Muszę go o to zapytać w najbliższym czasie. W końcu  wyszliśmy z tego przeklętego domu, Richie był radosny a ja wręcz przeciwnie w jakiś dziwny sposób to udawanie, że niczego się nie boję  mnie zmęczyło
-Nie chcesz chyba tu być- mówiąc to zatrzymał się i wpatrywał się w swoje buty, ręce miał schowane w kieszenie od spodni. Podeszłam do niego i łapiąco go prawą ręka za podbródek zmusiłam by na mnie spojrzał
-Jesteś głupi skoro tak sądzisz- był smutny, patrzył mi w oczy tylko przez chwile i potem znów podziwiał swoje buty- Richie tu nie chodzi o to, że nie chce tu być po prostu zmęczyłam się tym udawaniem, że niczego się nie boje. Udawałam bo nie chciałam sie zbłaźnić przed Toba i wiesz istnieje ten taki stereotyp jak dziewczyna się przytula do faceta w strasznych momentach- usłyszałam śmiech blondyna, ale nadal nie podniósł głowy, wiec zdecydowałam się na coś innego. Przybliżyłam się do niego i go przytuliłam. Ręce oplotłam wokół jego klatki piersiowej a głowę wygodnie położyłam sobie na jego ramieniu. Cały zesztywniał, ale po chwili mocno mnie przytulił. Staliśmy tak kilka minut.
-Przytulaj mnie częściej- zaśmiałam się i spojrzałam na niego z góry, uśmiechał się od ucha do ucha z radosnym błyskiem w oczach. Poczułam jego usta na moim czole był to tak uroczy i słodki czyn, który sprawił, że w moim brzuchu pojawiły się motylki, serce przyspieszyło a nogi mi zmiękły. Ten cudowny moment trwałby dłużej gdyby nie mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i szybko odczytałam wiadomość

„Widzę, że miłość kwitnie, ładny ten Twój chłoptaś. Ja o Tobie nie zapomniałem skarbie ;*. Nick”

Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Jeszcze tego mi brakowało. Odsunęłam się od Richie’go z zamiarem pobiegnięcia gdzieś, ale zatrzymał mnie mocny uścisk w talii. 
-Richie proszę…- czułam jak łzy napływają mi do oczu
-Nie pozwolę Ci znów uciec. Powiedź mi o co chodzi- odwrócił mnie w swoją stronę i czekał aż coś powiem. Milczałam. Wzrok zatrzymałam na jego błękitnej koszulce i czekałam, ale sama nie wiem na co- Już chyba wiem co się stało. To był ten cały Nick, tak? Napisał ci coś?- nadal milczałam- Twoje milczenie dało mi odpowiedź, a teraz spójrz na mnie- niechętnie wykonałam jego prośbę- Nie płacz mi tutaj głuptasie- Lewą ręką wytarł mi łzy, które jeszcze nie zdążyły wyschnąć, przez moment miałam nadzieje, że się mu wyrwę, ale prawa ręką wciąż mocno mnie trzymał w talii- nie wyrywaj sie bo i tak cie złapie. Pokaż mi telefon
-Nie- starałam się ją jakoś schować z powrotem do torebki, ale był szybszy. Nie był taki słaby jak myślałam, jego lewa ręka daleko wyciągnięta trzymająca mój telefon uniemożliwiała mi zabranie komórki- proszę cie jakoś sobie z nim poradzę- nagle telefon znów zadzwonił modliłam się by to była mama bądź Amanda, lecz nie wysłuchano mych modlitw
-Chyba mocno Cie kocha skoro tak mocno Cie trzyma przy sobie- czytał na głos treść smsa blondyn- i tak znajdę sposób by się do Ciebie zbliżyć, wiem z tajemniczego źródła, że nadal cos do mnie czujesz-tutaj blondyn spojrzał na mnie badawczo, nic nie mówiąc zaczął nadlej czytać- Szkoda mi tego blondynka miłość nieodwzajemniona bardzo boli coś o tym już chyba wiesz – puścił mnie i oddał telefon dla pewności sama przeczytałam jeszcze raz tego smsa- on tutaj gdzieś jest i mam zamiar go teraz znaleźć- poczułam jakby na moją głowę ktoś wylał kubeł zimnej wody, jeszcze tego mi brakowało by Richie poznał tego kretyna. Nagle zorientowałam się, że nie ma go obok mnie. Szybko zaczęłam się kręcić wokół własnej osi szukając go. Skoncentrowałam się na jego niebieskim podkoszulku. Zaczęłam powoli panikować bo nigdzie go nie było. Postanowiłam pochodzić miedzy straganami. Chodziłam tak już chyba 10 minut i nagle  poczułam jak na kogoś wpadłam
-Przepraszam to było niechcący- powiedziałam w stronę tej osoby. Chłopak zdawał mi się znajomy a nawet bardzo- Lucas? Co tu robisz?- Lucas był najlepszym przyjacielem Nicka, wiec jeśli on tutaj jest to jest i…- przepraszam muszę kogoś znaleźć 
-Tego blondyna? Nick już się nim zajął - uśmiechnął się do mnie chytrze 
Odwróciłam się i pobiegłam miedzy stoiskami z zabawkami. Pobiegłam kilka metrów i   znalazłam się za stoiskiem z cukierkami. W oddali, parę metrów przede mną zauważyłam dwie osoby, jedna była wysoka i dobrze zbudowana, a druga tego samego wzrostu, ale chudsza  i miała na sobie niebieski podkoszulek od razu skojarzyłam ich z Richiem i Nick’em. Pobiegłam w tamtą stronę. Ewidentnie się kłócili, co jakiś czas wyłapywałam moje imię, podbiegłam do nich w tym samym momencie, w którym mnie zauważyli. Richie miał rozcięta wargę, a Nick’owi powoli robiła się śliwka pod okiem. Stanęłam plecami do Richiego tak by dobrze przyjrzeć się brunetowi. Czułam do niego wstręt i brak jakiegokolwiek szacunku.
-Nienawidzę Cie Nick- wypowiedziałam to z taka mocą i jadem w głosie jak tylko mogłam
-Słodka jesteś- wyciągnął rękę w moją stronę z zamiarem dotknięcia mnie, ale odsunęłam się o mało co nie przewracając blondyna. Złapał mnie lewą ręką  w talii
-Czego właściwie Ty od niej chcesz- Richie był wściekły
-To raczej nie powinno Cie interesować
-A może jednak tak?- wtrąciłam się- jestem z nim nie z Toba. Proszę cie o to byś dał mi spokój ja już nie jestem Twoją własnością. Idź i poszukaj sobie innej dziwki, która będziesz mógł pomiatać jak Ci się podoba- wkurzyłam go tym tekstem, ale jakoś w przypływie adrenaliny przestałam się go bać
-Pogadałbym z Toba trochę inaczej, milej ale ten Twój koleś jest trochę zazdrosny, wiec wpadnę do Ciebie niedługo- puścił w moją stronę oczko i odszedł.  Jak tylko skręcił w najbliższą uliczkę odwróciłam się do blondyna i złapałam go za podbródek oglądając dokładnie jego ranę 
-Teraz tak szczerze mogę powiedzieć, że jesteś głupi. Po co w ogóle go szukałeś? 
-Nie mogłem wytrzymać, musiałem. Trochę mi wstyd teraz przed Toba. Zbłaźniłem się. 
-Nic podobnego. Richie…- nie wiedziałam jak mu powiedzieć jak bardzo bałam się o niego- Nie rób tak więcej, proszę- Przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam- Chodź w samochodzie mam apteczkę. Złapał mnie za rękę i podążyliśmy w kierunku parkingu. 
Dochodząc już do samochodu przerwałam nasz kontakt fizyczny* i wyjęłam apteczkę z bagażnika, kazałam mu usiąść na ławce, która znajdowałam się praktycznie naprzeciwko mojego samochodu i kucając przed nim zaczęłam przemywać ranę wodą utlenioną. Przez moment wyrywał mi się co sprawiło, że zaczęłam się śmiać i musiałam mu usiąść na kolanach. Po 5minutach sprawa była załatwiona chciałam już zejść mu z kolan, ale przytrzymał mnie za biodra i przytulił się do mojej klatki piersiowej i zaczął płakać jak małe dziecko. Śmiałam się z tego wszystkiego kilka minut. Głaskałam go po włosach i nuciłam melodie, która sama układała mi się w głowie.
-Umiesz śpiewać?- tak wczułam się w głaskanie go po włosach i nucenie, że nie usłyszałam jego pytania
-Możesz powtórzyć 
-Pytałem się czy umiesz śpiewać- już się nie przytulał do mnie tylko bawił się kosmykiem moich włosów 
-Skąd ci to pytanie przyszło do głowy?- w ogóle nie przeszkadzała mi sytuacja, w jakiej aktualnie się znajdowaliśmy. Siedząc mu na kolanach i głaszcząc go po włosach było mi bardzo przyjemnie. Co jakiś czas przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze  a w brzuchu chyba na stałe zamieszkały motyle
-Nucisz- Zaśmiałam się – Kochasz go jeszcze?- momentalnie przestałam się śmiać- odpowiedz mi szczerze- patrząc mu się w oczy zastanawiałam się nad odpowiedzią. Wiem, ze nie tęsknie za nim, nie wspominam wspólnie spędzonych chwil jedyne co czuje to ból jaki mi zadał
-Nie kocham go- na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech a oczy mu zabłysły. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, były takie szczere i piękne. Do głowy przyszedł mi cytat, który ostatnio gdzieś przeczytałam : ulubiony kolor ? -niebieski. -bo niebo ? -nie, bo Jego oczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz