16 lip 2012

003.



-Nie cierpię tych egzaminów, są jeszcze gorsze niż na pierwszym roku- jęczała mi nad uchem Amanda
-Nic na to nie poradzimy- westchnęłam. Siedziałyśmy właśnie u niej w mieszkaniu i czytałyśmy notatki z psychologii. Od kolacji u państwa Stringini minęło już prawie 2 tygodnie. Z Richiem wymieniłam się jeszcze kilkoma smsami i tak skończyła się nasza „rozmowa”. Widziałam go parę razy na uczelni i za każdym razem moje serce przyspieszało, a na mojej twarzy pojawiały się rumieńce. Czasami przyłapałam go na tym, ze spogląda na mnie. Najczęściej tak było w bibliotece, zawsze wybierał takie miejsce by mógł swobodnie na mnie patrzeć . Bardzo często mnie to rozpraszało i nie mogłam się skupić na wykonywanej pracy. 
Sesja egzaminacyjna się rozpoczęła. Siedzę właśnie w domu i staram się zrozumieć coś z filozofii. To jedyny wykład na moim kierunku, którego nie umiem zrozumieć i się go nauczyć. Czemu tak jest, nie wiem. Z Amanda uczyłam się cały wczorajszy dzień psychologii. Mama zawsze się o mnie martwi gdy tak długo nie śpię tylko uczę się po nocach. Staram się o stypendium, więc musi to zrozumieć. 

Egzamin z filozofii napisany, z jakim skutkiem tego jeszcze nie wiem. Mam teraz 3 dni spokoju do egzaminu z psychologii. Postanowiłam pójść do ośrodka wychowawczego dla dzieci bez rodziny(inaczej zwaną przez wszystkich „dom dziecka”) i porozmawiać z kierowniczką czy tak jak w tamtym roku mogę popracować tam w wakacje. Pokochałam tę prace od pierwszego dnia. Dzieci są bardzo grzeczne i kochane. To jest bardziej wolontariat, nie dostaje wynagrodzenia, ale nie ma to dla mnie znaczenia, kocham tam chodzić dla jednej istoty. Ma na imię Anne i ma 7 lat. W tym roku będzie mieć już 8, więc czeka mnie zorganizowanie dla mniej przyjęcia urodzinowego. Amanda nie może ze mną pracować w domu dziecka, gdyż zawsze na wakacje wyjeżdża gdzieś ze swoim chłopakiem. 
W drodze do ośrodka wstąpiłam do sklepu po butelkę wody. Był Czerwiec, a upał niesamowity. Zbliżając się do ośrodka już słyszałam śmiech dzieci, piski, krzyki i inne dźwięki. Schowałam się za drzewem i wypatrywałam wśród dzieci Anne, znalazłam ją. Siedziała na bujaczce i ledwo dotykając stopami ziemi starała się mocno odbić i rozbujać. Z pomocą przyszła jej koleżanka, Gisele. Odkąd pamiętam te dziewczynki zawsze można było spotkać razem. Gisele jest spokojna, miła i bardzo mądra, zawsze mówię jej że z taką inteligencja zajdzie w przyszłości bardzo daleko. A Anne jest inna od reszty dzieci w tym domu, inaczej nie umiem tego określić, jest tak samo mądra jak jej koleżanka, ale ma też w sobie taka codzienną radość, potrafi czerpać przyjemność i radość ze wszystkiego co robi, rzadko widzę ja smutną i przygnębioną, pokochałam ją jak własną córkę. Wchodząc na podwórze rozejrzałam się za Christine, jedną z opiekunek. Siedziała na ławce wśród dzieci i czytała im bajkę. Zatrzymałam się i przysłuchiwałam się opowieści
-(…)Chłopiec chciał odetchnąć świeżym powietrzem, więc ruszył w kierunku wyjścia z jamy. Szło się teraz łatwo bo woda nią już wcale nie płynęła. Na jej brzegu zobaczył jasne światło poranka i czekającego na niego łabędzia. Ten pokłonił mu się bardzo nisko.
- Wiedziałem, że Ci się uda! Deszcz już nigdy w nocy nie zaskoczy Mingere. To Ty teraz panujesz nad wodą – za dnia i w nocy!
Zmęczony, ale szczęśliwy Jaś usiadł w blasku porannego słońca. Popatrzył na bezchmurne niebo i westchnął z ulgą. Drzewa i krzaki schły po nocy. Suche zbocze prowadziło do suchej wreszcie drogi. A sucha droga prowadziła do suchej stolicy. Wszystko to z uśmiechem oglądał chłopiec siedząc razem z łabędziem(…)
Christine chyba właśnie kończyła opowieść, postanowiłam się nie ujawniać tylko poczekać, aż skończy. Gdy skończyła czytać dzieci ochoczo biły jej brawa. Kobieta uśmiechnęła się do dzieci i po kolei zaczęła je przytulać, nad głowami dzieciaków spostrzegła mnie 
-Dzieci idźcie się pobawić z innymi. Witaj Dorcas, przyszłaś do Anne?
-To też, ale chciałam się spytać czy będę mogła tu popracować w wakacje, tak jak w tamtym roku? Jako wolontariuszka oczywiście. 
-Oczywiście, że tak. 
-Dzieckuje ci Christine
-Nie musisz, bardzo nam się przyda kolejna para rąk, dzieci jest coraz więcej i miejsc coraz mniej
-Nie dostaliście funduszy na nowe łóżka ?
-Nie, miasto ma inne wydatki 
-Nie wiem jakie 
-Dorcas nie przejmuj się tym, jakoś sobie poradzimy- spojrzałam na nią, wydawała się zamyślona, ale tyle czasu spędziłam z ta kobietą, że wiem jak bardzo martwi się o sprawy materialne, postanowiłam ze jakoś pomogę w tej sprawie, popytam mamę może ona znajdzie jakieś rozwiązanie.- Anne cie już zauważyła- usłyszałam Christine i spojrzałam w stronę dziewczynki. Siedziała nieruchomo na bujaczce i patrzyła na mnie, na jej słodkiej buzi malowało się niedowierzanie, po chwili jednak pokazała się radość. Zeskoczyła z bujaczki i najszybciej jak tylko mogła podbiegła do mnie rzucając mi się w ramiona. Mocno ja do siebie przytuliłam i ucałowałam po 3 razy każdy jej policzek. Okręciłam się wokół własnej osi i tuż nad moim prawym uchem usłyszałam najpiękniejszy dźwięk jaki istnieje na świecie-śmiech Anne.
-Witaj księżniczko- jeszcze raz ucałowałam jej policzek
-Cześć Dorcas- poczułam jak mała przytula się do mnie jeszcze mocniej- Tęskniłam za Toba-poczułam jak w moim sercu robi się gorąco i pojawiło się uczucie jakby moje serce urosło co najmniej trzykrotnie
-Ja tez za Toba tęskniłam-gdy tylko wypowiedziałam te słowa na twarzy Anne pojawił się szeroki uśmiech
-Na jak długo zostaniesz?
-dziś nie będę siedzieć długo- mała posmutniała-Ale, mam niespodziankę dla ciebie- oczy Anne rozszerzyły się i zabłyszczały- Od przyszłego tygodnia będę spędzać z Toba każdy dzień wakacji, cieszysz się ?
-Tak!!!!-usłyszałam jej krzyk i radosny śmiech. Chodź pobujasz mnie na bujaczce
-Już idę. Dziękuje jeszcze raz Christine-krzyknęłam w jej stronę, kobieta uśmiechnęła się w moją stronę i odwróciła się w stronę biegających za piłka chłopców.

Anne wypuściła mnie do domu dopiero po 3 godzinach. Wracając do domu rozmyślałam jak można zdobyć pieniądze dla ośrodka, szłam tak zamyślona ze po chwili na kogoś wpadłam
-Ojejku przepraszam, naprawdę przepraszam 
-nic się nie stało. Dorcas?
-Richie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz